Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennica na tronie.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiem oszczędność zalecali. Marja też od pierwszego kroku przejęta była obowiazkami, jakie wkładało na nią nowe położenie, i siliła się na jak najskromniejsze potrzeb zaspokojenie. Wszystkie te jej oszczędności wyśmiewano w sposób bardzo zabawny i nikt jej w tem naśladować nie myślał. Uwielbiano tę czułość młodej królowej, ale znajdowano ją nie w miejscu.
Podróż wesoła szła dosyć powolnie, a, mimo zubożenia powszechnego, zapał ludności ją odznaczał. Miłość, jaką mieli Francuzi dla swych monarchów, entuzjazm, jaki obudzał młodziuchny spadkobierca starożytnej dynastji, spływała i na Marję. Ona miała być matką odrodzonego domu.
Szlachta, duchowieństwo, urzędnicy zbiegali się po drodze, aby ją widzieć, słać kwiaty pod jej stopy, obsypywać życzeniami i błogosławieństwami. Entuzjazm zdawał się rosnąć w miarę zbliżania się do Paryża.
Posłańcy ze stolicy, od księcia, od króla codzień nadbiegali do pani de Boufflers, do księcia d’Antin; codzień też słano królowi szczegółowe wiadomości o podróży.
Trzeciego września cały ten obóz powozów, gwardji, jezdnych, dworzan wjeżdżał przy dźwięku rozkołysanych dzwonów i okrzykach nieskończonych do Sezanne.
Czekał tu na jego przybycie wysłaniec króla, jeden paź tylko, z bukietem od niego, a paziem tym był książę de Conti.
Radość była powszechna, lecz ktoby zajrzał do serca Maruchny, byłby już teraz w brzasku nowego życia mógł dojrzeć w jasnych obłoczkach jutrzenki zarodu chmur, które później widnokrąg cały zaciągnąć miały. Wokoło biednej ofiary nagle zmieniło się wszystko...
Z rana nie witał ojciec ukochanej swej Maruchny, nie ściskała jej staruszka babcia, nie ucałowała matka. Dama honorowa z całą uroczystością sługi i wiel-