Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pyłów unoszących się w powietrzu, które połykamy — wyrosła cała warstwa mogilnej ziemi na przysypanie przeszłości i zachowanie jej — dla archeologów.
„A! ci archeologowie, — gdy z powagą urzędową tłómaczą użytek obłamka bronzu lub żelaza, który do tysiąca rzeczy mógł być przyczepionym?....
„Wyobrażam sobie zabytek naszych prozaicznych czasów, odkopany za lat parę tysięcy — jak o nim pisać będą rozprawy. Było li to ucho od dzbanka czy rączka od patelni?„
„Nigdy się ludzie tak zapamiętale w przeszłości nie grzebali, jak teraz — znak-li to, że teraźniejszość niewiele warta? Poczciwy nasz Długosz urny dobywane z ziemi miał za produkt natury! Wielbiono w nich wszechmocność Bożą — nie domyślano się przedhistorycznych garncarzy — a dziś! czegośmy to nie doszli?
„Ludność teraźniejsza Rzymu, oile mogę rozróżnić, dzieli się na dwie klassy, w zupełnym z sobą antagonizmie zostające — jedna z nich pozostała wierną dawnemu panu i tradycyom, druga otacza nowe państwo i broni praw narodowych. Jest wiele poszanowania godnego w pierwszej, jest życie gorące w drugiej.
„Wszystkie dotychczasowe usiłowania pogodzenia dwóch skrajnych obozów rozbiły się o — non possumus. Lecz ten smutny wyraz brzmiał