Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lej na życie, na formy wdzięczne. Człowiek, nawet, gdy pragnie zapobiedz zniszczeniu, nie umie działania czasu złagodzić i upięknić. Czego się tknie, to zwala i wykoszlawi... Nie gniewaj się na mój pessymizm... Powiedz sobie, że to moja choroba i znoś ją.
„Wiedeń doniepoznania się przerobił, a miałbym jemu i wszystkim innym miastom odmładzającym się to do zarzucenia, że zbyt radykalnie się odradzają. Jakgdyby dla historyi i dla poszanowania tej przeszłości, którą nam wydziera prawo zniszczenia, nie można było nowego Wiednia zbudować, nie naruszając starego, i nie zachowując go jako relikwii??
„Człowiek burzy tu nielitościwie... W środku miasta wiele pozostało jeszcze może z dawnych czasów, ale to codzień znika. Odmładzają się domy, bielą i różują kamienice, pałace niby w starym stylu przeistaczają się na wcale nowe hybrydy, do których ani przeszłość ani teraźniejszość się nie przyzna.
„Tradycyjny charakter ludności wiedeńskiej znalazłem natomiast mniej zmienionym niż fiziognomią miasta. Zawsze to tażsama aglomeracya zlewających się narodowości, których mieszanina wyradza prześliczne typy, bo natura jest wybredną; zawsze to ten lud grzeczny, miękki, lubiący