Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyjedźże do Zaborowa — dodał, uzyskawszy to, Wojtek.
Niecierpliwie się zżymnął na to Horpiński.
— Czy się godzi mnie to radzić i namawiać na krok, którego ani sumienie mnie, ani tobie litość nie pozwala pragnąć?! — zawołał surowo. Ja potrzebuję odwyknąć od towarzystwa kobiety, po której i tak już tęsknię zanadto. Godziż się to, Wojtku?
Wierzbięta mruczał coś niewyraźnie.
— Czynisz jej tem przykrość — rzekł.
— Chwilową, — dodał Sylwan, ale staram się nas oboje znieczulić na przyszłość... Tak każe sumienie.