Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po nim wrażenie osobliwe — jakby temu człowiekowi zbywało umysłowo na jakiejś władzy nierozbudzonej czy zmarłej. Wychowanie, uczyniło z niego co tylko mogło — natura skaleczyła go w kolebce.
Przeczucie mówiło też — iż to, co się pospolicie sercem nazywa — nie istniało u Nitosławskiego. Pojmował on, że czynić dobrze nakazywał rozum, ale popędu do dobrego nie przynosiło mu uczucie. Dawał jałmużnę, jak podatek; litośc, nie rozumiał. Misia pomyślała:
— Jeżeli mi go przeznaczają — sto razy wolę, nie iść za mąż. Ten człowiek wzrokiem-by mnie na śmierć zamroził.
Ci, co widzieli zdala pannę Michalinę rozmawiającą z p. Wacławem, począwszy od matki — zupełnie się w domysłach omylili. Rozmowa szła tak gładko, towarzyszyły jej takie uśmiechy, znaki porozumienia, że p. Zawierska rokowała jaknajpomyślniej.
Jedna z dam zawyrokowała zdala dość zabawnie o Nitosławskim, że był: correct, i to go może najlepiej malowało.
Nie popełnił najmniejszej niezręczności, a gdy wyszedł z salonu, mógł z sobą wynieść to pocieszające przekonanie, iż nikt w świecie na jego miejscu lepiej-by się znaleźć nie umiał.
Horpiński wrócił do mieszkania swego, rozdra-