Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piec mógł napozór być do najmędrszego filozofa podobnym.
Paczuski, tego wieczora więcej niż zwykle ożywiony, zanadto mówił o Horpińskim, zbyt się nim zajmował i do pewnego stopnia się tem skompromitował.
Zapóźno potem pomiarkował się, iż tę paplaninę niepotrzebną któś mógł Sylwanowi powtórzyć. Horpińskiego tymczasem jednak nie było i przez kilka dni następnych nigdzie się widzieć nie dawał.
Ci, co chcieli na razie sprawdzić owo jego podobieństwo do Nitosławskich, nie mieli zręczności po temu, bo Sylwan — nie był ani na wyścigach, ani nawet, jak się zdawało — w mieście. Emil Paczuski tegoż wieczora u pań Zawierskich niespodzianie wcale wpadł w łapkę. Nie była ona zastawioną na niego — ale los mu ją widać przeznaczał.
Płochy dotąd i przerzucający się z kwiatka na kwiatek, używający swej młodości, pan Emil, który się nigdy nie kochał — spotkał u Zawierskiej panią Bydgoską z córką, świeżo przybyłe do Warszawy.
Niegdyś Bydgoscy, którzy teraz od lat wielu przenieśli się w Płockie, mieszkali w bezpośredniem sąsiedztwie państwa Paczuskich, o miedzę. Pani Bydgoska i jej mąż, byli w najczul-