go przedstawiono panom Nitosławskim gdy wdał się z niemi w rozmowę, która spostrzeżenia pierwszego nietylko nie osłabiła, ale je jeszcze uczyniła wyrazistszem — przekonał się p. Emil, iż podobieństwo wistocie było nadzwyczajne, ale byli to zupełnie inni ludzie, nie w rodzaju Horpińskiego... Wychowanie widać było na nich bardzo staranne, obycie się ze światem europejskim, znajomość stosunków ogromną — ale sport, handel, spekulacye, życie świetne... głównie ich zajmowało.
Paczuski dla siebie wolał ich, niż Horpińskiego — nie mógł jednak zaprzeczyć, że daleko mniej od niego byli warci.
Sylwan na każdym czynił wrażenie niepospolitego człowieka, osobliwości wybranej, gdy pp. Nitosławscy wcale oryginalnością nie grzeszyli, i należeli do tej massy pospolitej, przyzwoitej, pod strych wychowanej, która zapełnia salony, i stara się nieodznaczać niczem.
Czysto więc tylko przypadkowe podobieństwo rysów twarzy zbliżało ich do Sylwana, który o dobrych lat kilka od nich był starszym.
Podobieństwo to, które tak mocno uderzyło Emila, musiało być nadzwyczajnem, gdyż kilka osób równie z nim było zdumionych.
Porównać jednak tych typów z sobą nie było
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/77
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.