Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spotkał Nitosławskiego, jego fiziognomia wydała się jakby znajomą i gdzieś już widzianą.
— A o tem nie wiesz — dodała Zawierska — że to jest, w dodatku, wielki faworyt Misi.
— Kto!... Horpiński? — zaczął Pruszczyc.
— A tak!
— Jakże się to ma rozumieć? — spytał kapitan.
— No — lubi go, rozmawia z nim chętnie, znajduje sympatycznym — wytłómaczyła matka.
— Więc, wnosząc z tego i Nitosławski mógłby się podobać — rzekł kapitan — jeżeli są tak do siebie podobni.
Po krótkiej naradzie wypadło z niej naprzód iż Misia wcale o tem nie powinna była wiedzieć, że ten jakiś Nitosławski miał projekta, Pruszczyc zaś mógł mu oświadczyć, że będzie dobrze widzianym.
Kapitan przyjeżdżając z tą propozycyą, przywiózł jako troskliwy opiekun, pozbierane z różnych stron wiadomości o Nitosławskich, ich rodzinie, stosunkach, wychowaniu, charakterze, majątku. Wszystko wogóle mówiło na ich stronę, oprócz jednej może zbytniej zabiegliwości o robienie grosza, która Misi w smak iść nie mogła. Ceniła ona niezależność, lubiła dobrobyt, ale nie był dla niej jedynym celem życia. Zawierska więc uprzedziła Pruszczyca, aby prze-