Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieprawdaż? to zagadka?
Laskonogi pasożyt zrobił minę zdziwioną.
— Ale on w towarzystwie jest jak najlepiej notowany — rzekł. Lubią go, cenią, hrabina A — owa chwali go ile razy mowa o nim. Szlachcic — to niema wątpliwości....
— Na miłość Boga! — rozśmiał się Paczuski — ja mu nie zadaję plebejuszowstwa, tylkobym rad wiedzieć, zkąd on się tu wziął?
Salvator słuchał z pewnem zdziwieniem.
— Proszę pana, — ciągnął Emil — który miał to do siebie, że raz wszedłszy na jaki przedmiot nie łatwo go rzucał — żyje ten Horpiński na stopie bardzo przyzwoitej, wydaje pieniędzy tyle, ile z nas najdostatniejszy; nie ma ani pensyi, ani miejsca, ani dóbr żadnych, nie gra na giełdzie, wiadomego zajęcia nie widzę, bawi się...
Zkądże na to wszystko bierze!
— To nie ulega wątpliwości, — szybko rozpoczął Salvator, że musi być bardzo majętny — ale, rzeczywiście nigdy nie słyszałem, ażeby najmniejszą uczynił wzmiankę o posiadłościach swoich, nigdym nie słyszał o kolligacyach.
Poruszył ramiona.
— Proszę cię, kochany panie Emilu — dodał — jeżeli od lat kilku tu już obracając się w naszych kołach niczem nigdy nie podał się w podejrzenie i wątpliwość, nie zgrzeszył żadną nie-