Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z wielkim taktem: miał za sobą wszystko — a Maniusia, która go się w początku obawiała, później zajęła się nim widocznie, tak, jak on nią.
Bydgoska zwierzała się swoim serdecznym przyjaciołkom, że wolałaby go stokroć dla Maniusi, niż tego poczciwego, miłego, ale trzpiotowatego Emila, który żony-by poprowadzić nie umiał. A młodziuchna Maniusia — potrzebowała nieco prowadzenia.
Emil z nią mogliby łatwo nieopatrznie przyszłość swą poświęcić miodowym miesiącom; z p. Leonem nie było o to obawy... a p. Leon był oprócz tego młody, piękny, zakochany i w spółeczeństwie obiecywał żonie stopień wyższy, niż ten, do jakiego Emil mógł dosięgnąć.
Ze zjawieniem się Zagłoby, tak widocznie stracił Emil w tym domu, iż niemal do rozpaczy był przyprowadzony. Wszystko to przypisywał, nikomu innemu, tylko Horpińskiemu, jego zemście nad sobą.
P. Sylwan zawsze niby okazywał mu przyjaźń i życzliwość jakąś zimną, lecz pod nią Paczuski — czuł tę nieubłaganą zemstę... postępowanie zaś całe tajemniczego prześladowcy było tak zręczne, że wprost się upomnieć u niego nie było o co...
Paczuski był wściekły; przyjaciel jego, Józio, milczący i zadumany, nie wypowiadał co myślał, wstrzymywał od kroków zbyt stanowczych; tro-