Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpływ tak wielki na nią, iż się nie waham zwierzyć mu i prosić o pomoc i radę...
Miałem zamiar starać się o rękę jej córki. Z początku byłem przyjmowany dosyć dobrze; od niejakiego czasu widzę i czuję oziębienie... Kocham pannę... jestem w rozpaczy!...
Horpiński słuchał bardzo obojętnie.
— Przypisujesz mi pan — odparł po namyśle — wpływ, którego ja nie mam wcale; znajomość moja z panią Bydgoską jest świeżą... Nie pochlebiam sobie, abym mógł jej zaufanie pozyskać.
Zatrzymał się nieco Horpiński i zawahał z dalszym ciągiem.
— Taksamo — nie mam najmniejszego prawa panu radzić nic, ani odradzać... Muszę tylko, wszelkie przypuszczenia uprzedzając, oświadczyć mu najuroczyściej: najpierw, że co do mnie — nie postało mi w myśli nawet starać się o pannę... powtóre, że nigdy słowem jednem nie zaszkodziłem panu, ani u matki, ani u panny...
Emil podniósł głowę.
— Chcesz pan dać mi dowód życzliwości? — rzekł nagle. — Racz być moim pośrednikiem..... chciej wybadać matkę i — oświadczyć jej moje zamiary.
Horpiński wstał z krzesła nagle.
— Daruj mi pan — rzekł sucho — tego pośrednictwa na żaden sposób podjąć się nie mogę.