Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obrachowali nauczyciele może, iż rozbrajając serce, niepodobna fantazyi związać, myśli spętać, namiętności sparaliżować; a gdy przeciwwagi uczucia nie ma, naówczas ta fantazya i namiętności dalej mogą zaprowadzić, niż słabe serce znieść by mogło...
Często co ma ostudzić i uzbroić człowieka, na większe go niż czułość chorobliwa naraża niebezpieczeństwa...
Lecz nie wyprzedzajmy wypadków prostej naszej, ale niestety prawdziwej powieści. Dzień ten, na który wypadkiem trafił do Mielsztyniec pan Repeszko, był dla Spytków uroczystym. Po roku niewidzenia odzyskiwali to dziecię, na którem wszystkie ich spoczywały nadzieje, i mogli śledzić w niem rozwijanie się o przyszłości stanowiące. Nie dziw, że ojciec drżąc nań oczekiwał, że matka przeciw niemu wybiegła, aby go prędzej zobaczyć.
Ks. de Bury, który już od lat kilku był przy Eugenku, nie znał też Mielsztyniec. Zalecony przez jednego z pobożnych i świętobliwych zakonników na nauczyciela dla młodego Spytka, w czasie wakacyi zwykle odbywał podróż do swej rodziny i po raz pierwszy przybywał z wychowańcem do nieznanego sobie kraju i domu. Kraj, dom i ludzie czynili na żywym Francuzie niezmierne wrażenie, ale nadto był dobrze wychowanym człowiekiem, aby zdziwienie swe okazał, lub słowem je zdradził. Z ciekawością spoglądał na wszystko. Z niemniejszą wyczekiwał nań Spytek, który jakoś wcale różne sobie wyobrażenie był uczynił o księdzu i guwernerze swego jedynaka; uderzyła go od razu ta powierzchowność zbyt światowa.
Gdy weszli do pokoju ojca, a dziecię rzuciło mu się na szyję, nie jak po polsku wypadało, do nóg, gdy za chłopakiem ukazał się fryzowany, młody, uśmiechający się księżyna, stary pan Mielsztyniec zadrżał. W jednej chwili pojął, poczuł, że straconem było wszystko, że syn jego tym nie będzie, kim on go mieć chciał. Nadto był on dobrym fizyognomistą i sędzią ludzi, by się na tem nie poznał. Zbladł p. Stypek,