cyfiksem, obłożony książkami oprawnemi w jaszczur i pergamin. Po nad nim wisiał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej a w lewo cała ściana od góry do dołu wysłaną była mniejszemi wizerunkami rodziny, pośród których wypisano na wstędze:
Rzuciwszy zaledwie okiem na te rzędy głów, Repeszko dojrzał wypadkiem znaną już sobie głowę dziewicy, z czerwoną krwawą przepaską na szyi...
Z tego oratoryum drzwi już wprost wiodły do pokoju pana Spytka, i tu sługa, otwarłszy je, wskazał tylko p. Nikodemowi drogę, a sam się cofnął.
Wszystko to co w ciągu powolnej po zamku przechadzki widział Repeszko, dziwnie go jakoś usposobiło; czuł się w duszy onieśmielonym i trwożnym... nawet dopiekająca ciekawość znacznie ostygła.
Pokój wszakże do którego wchodził, właśnie może na największą zasługiwał uwagę. Był on narożnym i niezupełnie regularnego kształtu, prawie tak obszernym jak sale zamkowe, a pełnym najosobliwszego sprzętu i pamiątek. W jednym jego rogu uderzał obraz patrona, przed którym zawieszona na sposób wschodni i włoski paliła się lampa, — tuż niedaleko ogromny stół zarzucony był cały stosem papierów, pościąganych w fascykuły, przywilejów z przywieszonemi pieczęciami na sznurach i ksiąg policzbowanych starannie. Z pośrodka tych stosów wyglądał czarny hebanowy krucyfiks z Chrystusem z kości słoniowej.
Przed oknem w ozdobnych wazonach ułożony był cały kląb zieleni z najrzadszych i najpiękniejszych roślin, śród których przemagały różne rozkwitłe i przekwitające. Liśćmi ich wonnemi usypana była posadzka. Ogromny komin marmurowy, biały, rzeźbiony, część znaczną drugiej ściany zajmował.
We wgłębieniu naprzeciw, nawpół osłonionem firankami adamaszkowemi, widać było skromne małe łóżeczko, jakby obozowe, pokryte skórą, z nie-