Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozumiesz to, iż ja się zaprosić nie mogę — rzekł król wkońcu.
— Naturalnie, ale, czy się wasza królewska mość dasz zaprosić? — zapytał kasztelan.
— Czy masz polecenie mnie sondować.
— Nie — alebym rad na wszelki wypadek wiedzieć opinią waszej królewskiej mości.
Król pomyślał chwilę.
— Z jednej strony wszystko co zbliża i jednoczy, dobrem jest i pożądanem, — odezwał się — z drugiej bardzo to draźliwa i śliska wyprawa... gdzie i krok każdy i słowo wielce wyważyć trzeba i nieprzewidziane przewidzieć, aby, co miało zbliżyć, nie — rozdarło...
— Nad tem słudzy waszej królewskiej mości czuwać powinni — rzekł Plater żywo.
Nadchodzący panowie nie dali mówić dłużej, ale król wejrzeniem się porozumiał z kasztelanem.
Narada Komarzewskiego w kółku najbliższych króla przyjaciół i rodziny, skończyła się przyjęciem wielce ochoczem podanej myśli. Wszyscy byli za tem, aby zbliżenie się do wojewody i jego rodziny, jak najściślejszym węzłem utrwalić — choć wspomnienie serdecznych stosunków z Branickim i ze Szczęsnym Potockim, które się obróciły potem w zajadłą nienawiść obu — mogły