Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szła — mruknął wojewoda, który sobie znowu puścił cugle. — Zamek mi do góry nogami przewrócą. Trzeba mu będzie prezentować wszystko, począwszy od psiarni aż do baletu... fajerwerki palić, baranią pieczeń skwarzyć, w Albie flotę sztyftować, pułki ściągać, niedźwiedzie zwozić, i całą szlachtę na dwadzieścia mil wkoło zwoławszy, ją i jej konie żywić. I gotowa mi jeszcze na te dni przypaść słabość mojej Nepty, dozoru nie będzie, głowy potracą wszyscy — nieszczęśliwe stworzenie, wraz z potomstwem padnie ofiarą! Ród na niej wygaśnie!
Jenerałowa śmiać się poczęła serdecznie.
— Słowem, — odezwała się — że Nepta na przeszkodzie wszystkiemu, i bodaj ona u was w większej cenie, niż...
Nie dał dokończyć wojewoda.
— Niż wielu ludzi, — dodał żywo — ano, tak. Asińdźka powinnaś wiedzieć, że oprócz Nepty nikt mnie nie kochał.
— Godziż się to mówić! — przerwała z oburzeniem jenerałowa.
— Godzi, bo prawda — ciągnął dalej wojewoda. — Nepta mnie jedna kochała i nie żądała nigdy ode mnie ani zastawy, ani dożywocia, ani żadnego zapisu... kontentowała się kośćmi z talerza.