Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i księcia-wojewody, widać było prawdziwą radość, mogli spocząć.
Komarzewski mówił później, że nigdy króla, od bardzo dawna, tak wesołym i swobodnym nie widział, jak na noclegu w Szczorsach u Chreptowicza.
— Przepłynęliśmy więc szczęśliwie, nawet kanonadę Gibraltaru! — mówił śmiejąc się Stanisław August — a jeżeli poczciwy panie-kochanku nie kontent ze mnie, com mu strzelał, ile razy kazał i pił zdrowia, jak nigdy, to już chyba nic w świecie go nie zaspokoi.
Książe, wracając z Mira, gdzie dużo pił, bo mu chorąży Sołtan dolewał nieustannie, zasnął siadając do landary i nie zbudził się, aż gdy go hajducy pod ręce wynieśli z powozu do łóżka.
Nazajutrz wstał rzeźwy, chwaląc się, że lekkim się czuje, jak piórko. Zkolei potem zagadywał wszystkich:
— A co! panie-kochanku? poradziwiłłowsku było! hę! król na konia nie siadł — spypcił się raz, potem kiepsko strzela; prawdę powiedziawszy, taki z niego strzelec, jak ze mnie kapucyn; naostatek ubogiego Poniatowskiego powąchał. Jam temu nie winien.

∗             ∗