Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
287

słabła w nas wiara. Mgły stały się sprzymierzeńcem nieprzyjaciela, w nich zamknięci, jesteśmy jak ślepi.,. biada nam jeśli to potrwa. Siła ludzka nie pomoże na to; innéj tu potrzeba pomocy. Czemuż gdy modlitwy Jozuego słońce wstrzymały, nasze, mgły by nieumiały rozpędzić.
Widać było po twarzy ojców zwątpienie i podziw wielki.
— Wiary! wiary! zawołał Kordecki, a ruszym nią góry i opoki! wiary a zwyciężym! to oręż nieprzełamany, to zbroja nie skruszona. Nie możemy wszyscy leżeć na modlitwie, bo musiemy walczyć. Niech jeden z nas zastąpi wszystkich gorącą nieustanną modlitwą do Boga, niech exorcyzmem i słowy błogosławieństwa rozpędza mgły szkodliwe, niech błogosławi działa i oręże nasze, niech za nas błaga i jęczy. Ojcze Stawiski to będzie wasze dzieło, wznieście się duchem pod tron Wszechmocnego, i módlcie się za nas, my pójdziemy pracować... Błogosławcie we cztery świata strony, a pierzchnie urok i tumany szatańską nagromadzone siłą, bo wiara panuje wszystkiemu...
Xiądz Stawiski blady, poważny starzec, po-