Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
256

sza, spełniać rozkazy, — odparł pan Piotr, — bądźcie spokojni, tylko mi dacie ludzi.
— Niezawadzi, — rzekł Kordecki, — gdyż i ja z wami będę; słowem was rozgrzeję, zaśpiewamy sobie razem piosenkę jaką pobożną.
— A! uchowaj Boże! szwedzi by naszą krzątaninę wyszpiegowali, a tego nam wcale nie trzeba... cicho! sza, i swoje zrobić.
— No! to pomodlim się po cichu!
— Tak, godzinki do Opatrzności...
Gawędzili tak, a działa kilka razy po całéj linji ścian zagrzmiały, dopóki pomarzli szwedzi nie wygasili ogniów przy namiotach roznieconych i nie usunęli się trochę w dolinę.