Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
128

Płakała długo, aż jakaś otucha wstąpiła w serce, i ujrzawszy że się jéj łzom i szałowi ludzie podziwiać zaczynają, zdobyła się jakby cudem na swoją wesołość codzienną, na skoki, na śmiech, oszukała wszystkich... zakręciła się i uciekła.