Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

radę, przestrogę i życzenie mógł dać naówczas Jan Kazimierz? Prowincjał powrócił z kilką słowami, niepewny posiłek przyrzekającemi w razie nagłego niebezpieczeństwa. Róbcie co można, powiedział król, a jeśli gwałtowne nastąpi oblężenie, postaram się o posiłki dla was...
Tę to odpowiedź królewską zwiastował prowincjał przełożonemu, zdając na Boga, czego od ludzi spodziewać się nie było można.
Pan Paweł przybyły w téj chwili do klasztoru, był to Warszycki stryjeczny brat Stanisława kasztelana Krakowskiego, członek rodziny, którą Paulini do opiekunów i dobroczyńców swoich liczył. Człowiek już nie młody, nie bardzo majętny, ze ślachcica podniesiony na podpanka, dostojnością którą brat piastował; czuł świéżą swą jeszcze godność, cenił ją wysoko i lękał wielce, by brat stryjeczny uporem siebie i rodziny nie zgubił, stojąc wiernie przy Janie Kazimierzu. Kasztelan bowiem należał do niewielkiéj liczby tych, co dochowali przysięgi do końca. Pan Paweł, był to człowiek charakteru słabego, w gruncie poczciwy o tyle, o ile słaby i lękliwy być nim może; między łatwym ustérkiem a łatwą cnotą, wybierał wprawdzie ostatnią, ale z dwojga trudnéj cnoty a łatwego występku, piér-