Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
321

— A no! to i wieszajcie — odparł starzec dumnie, czegoż czekać?
— Co to wam w głowie?
— Co w głowie? — to że szwedowi heretykowi, przeciw Matce Jezusowéj niebędziemy pomagać jak wy, panowie ślachta...
Zarumienił się Kaliński.
— Ty starcze! — krzyknął — pierwszy pójdziesz na szubienicę!
— I Chrystus wisiał, — rzekł Górnik spokojnie, — a szubienica za Bożą sprawę, nie hańbi!
Kaliński stanął wryty, słów mu nie stało, myśli mu brakło przeciw temu bohaterskiemu starcowi, który tak zimno tak mężnie urągał się śmierci. Znać było po twarzach reszty, że on sam tylko ich trzymał, więc kazał zaraz porwać Jana Waćka starszego górnika i odwieść na stronę.
— A wy — odezwał się do reszty, — czy także robić nie myślicie i czekacie aż dziesiątego wieszać zacznę? — Któś się odezwał — wieszajcie i nas. Inni milczeli.
— Do roboty! — krzyknął Kaliński; a szwedzi stojący w okół prętami poczęli bić górników, którzy stali niemo i ponuro.
Jeden ukląkł uderzony.