Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będąc, poślubił. Ale gdy się to dokonało, wrzawa ucichła westchnieniem żalu przerwana. Chciano od Króla naówczas poszanowania ścisłego praw kościelnych i krajowych, aby zaświeciło przykładem, bo przychodziły czasy rozprzężenia i upadku.
W Częstochowie tym czasem ozdabiano kaplicę, wznoszono ołtarz, lano posagi srébrne, a wieść o bogactwach przybytku Maryi, rozchodziła się daleko na nieszczęście. Chmurzyło się niebo nad Polską, złowrogie znaki, które w owych czasach, pełen wiary lud za oznajmienie litościwego Boga uważał, przepowiadając chłostę nim nadeszła, mnożyły się co chwila. Na kilka lat przed chwilą, o któréj mowa, spłonęła podpalona przez złoczyńców, Częstochowa miasteczko; rokiem przed wielkiemi najazdy, ogień przypadkowy zniszczył wyniosłą wieżę kościelną. Na niebiosach iskrzyły się miotły i tajemnicze błyskały postacie: przestrach uciskał serca wszystkich.
Pobożni z przerażeniem upatrywali tych znamion wróżebnych na ziemi i niebie, na twarzach gwiazd i słońca: wierzyli jeszcze, że Ojciec wprzód nim dopuści karę, przestrzega. I nie próżne były obawy, bo straszne zbliżały się cza-