Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
204

wszyscy od niego jak od zapowietrzonego się usuwali.
Przeor jednak przyjął go jak przystało i kielichem i miską; aż i drugi powrócił z oznajmieniem, że Miller z folwarku ustępować nie myśli.
— Wola wasza, więc i ja nie ustąpię i strzelać każę, — odpowiedział przełożony i tém ich pożegnał.
Posłowie odeszli smutni i przejęci; sumienie odzywało się do nich grożąc, zbudzone raz piérwszy słowami Kordeckiego.
Działa grzmiały do nocy.