Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nek Wacław był jak dwie krople wody podobny do nieboszczyka męża Eweliny. Ha, to przedziwne!
— Ja? — zawołał Wacław.
— Baron mi mówił o tem — dodał Sylwan żywo — i zaklinał mnie na wszystko, abyś w ich domu nie bywał i nie zatruwał im spokoju, odświeżając stare i przygojone już rany.
— Baron ci to mówił? Baron cię o to prosił? — zapytał Wacław. — Ale czemuś mi o tem nie powiedział wprzódy, byłbym się nie pokazywał? Dlaczegoż znowu ten sam baron tak mnie usilnie dziś zapraszał?
— Czyż nie rozumiesz tego? — ofuknął go Sylwan. — To było przy córce! Ale zdaje mi się, że nie zawiodę się na twojem sercu, nie będziesz tak okrutny, byś biedną kobietę zamęczał; potrzeba ci wyjechać z Warszawy.
— Dość się jej nie pokazywać! — przerwała Cesia.
— Najlepiejby było wyjechać — dodał Sylwan. — Ten wypadek i mnie niezmiernie pomieszał szyki: byłem już na najlepszej drodze, dziś żal odżył i cofnąłem się na długo.
Wyrazy te wyrzekł z wymówką, tak że Wacław, dotknięty niemi, odezwał się obrażony:
— Jam tu przecie nic nie winien.
— Przepraszam cię, — szybko podbiegając, rzekł Sylwan — nikt nie winien prócz mojego losu, przeklętego losu, a niemniej to mnie zabija.
Wacław, nie czekając dalszego rozwinienia tej sceny przykrej i czując ją nadto, pomimo nalegań Cesi, ażeby pozostał, wziął kapelusz i wyszedł niespokojny.
Jak tylko drzwi zamknął za sobą, Sylwan, który więcej udawał rozpaczy, niż czuł jej w istocie, wstał chłodny i obrócił się do matki:
— Niechże mi hrabina powie, jak się jej Ewelka podobała. Cudna! nieprawdaż? anielska istota!
— Bardzo przystojna! — odpowiedziała matka, myśląc w duchu, że sama niegdyś była daleko piękniejsza.
— Przystojna? — spytał Sylwan.