Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się wstążeczki, a na cygarnicy nawet herb baronowski był dobitnie bardzo wypiętnowany.
Sylwan rad się był czegoś od barona dowiedzieć, ale Hormeyer, choć mówił wiele, poufale, choć tu i owdzie błysnął swojemi stosunkami, tak jakoś umiał swe wyznania pokierować, że z nich żadnego wniosku, żadnej całości skleić nie było podobna. Wszystko dowodzić się zdawało, że był bogaty, a jednak naprowadzony na dobra, o posiadłościach swych nie wspomniał; rozpowiadał o książęcych i hrabiowskich domach, a do pokrewieństwa się z niemi nie przyznawał; zagadnięty o cel podróży, zbył Sylwana ni tem, ni owem; słowem, choć pozornie dobry człeczek i gaduła, miał prawdziwy talent nie wygadywania się nad zamiar i potrzebę.
Podano herbatę, zapalono cygara; baron sypał komplementami, prawił anegdotki dworskie, o kraj się rozpytywał i nawzajem z Sylwana ciągnął, co tylko było można. Młode hrabię zbrojne było i przygotowane do tego: paplało, rozpowiadało, kłamało i odgrywało rolę swoją z pozorem szczerości, trzpiotowatości, wywnętrzenia, któryby był rozradował starego Denderę, gdyby swego potomka mógł podsłuchać. Niby nieumyślnie wspomniał zkolei, mówiąc o gospodarstwie, wszystkie klucze, wsie i przysiołki ojcowskie, wyliczył swych najdroższych krewnych w rodzinach trochę arystokratyczniejszych, z przywiązania zapewne zbliżając stopnie kuzynostwa z nimi, wydał się ze swem znudzeniem na wsi, z tyranją ojca surowego i skąpego i z mnóstwem rzeczy, których mu do obrazu, jaki chciał przedstawić, potrzeba było. Baron się rozruszał także, podsycał rozmowę, potakiwał uczuciom, chwalił zamiary, ekskuzował płochostki i przyszedł do zupełnej poufałości z Denderą, który śmiał się w duszy, pewien będąc, że go złapał.
A że w dobrze urządzonym dworze i słudzy wiedzą, czem się przypodobać panu; gdy się to działo w izdebce, Ocieski naprzeciwko spowiadał kamerdynera barona przy szklance herbaty z rumem, a kozak badał