chu, do którego przywykł, i świetnych familijnych związków.
Cesia, pozostawszy w domu, innego rodzaju łowami zajęta była; usiłowała ku sobie pociągnąć Wacława, który od chwili, jak tylko dojrzał jej zamiar, ze wstrętem prawie począł od niej unikać. Nie czuł on odwagi i siły do boju, postanowił usunąć się od niego.
Palnik tak blisko był Wulki, że częściej u Kurdesza niż u siebie dnie spędzał nasz bohater, a życie tak mu się teraz wypłacało sowicie za doznane wprzódy boleści i troski! Tak błogie, spokojne szczęście świeciło nad ich głowami, tak szybko płynęły chwile w towarzystwie księdza Warela, Kurdesza, Frani, a nawet Brzozosi, ożywiającej swą wielomównością, ciekawością i tysiącem śmiesznostek poważniejsze rozmowy, że bogacz zapomniał o bogactwie, o święcie i nie życzył tylko, by mu nic nie przerwało osnowy dzisiejszych dni jasnych.
Przywiązanie wzajemne obojga młodych ludzi nie uchodziło już niczyich oczu, tak było wyraźne, tak się z niem nie kryli. Kurdesz oczekiwał tylko formalnego oświadczenia, które Brzozosia, z kabały wnosząc, uważała za bardzo bliskie.
Codzień prawie Wacław z Palnika przychodził z książkami, z małemi podarkami, z wesołą twarzą do Frani, w której pokoiku, u kominka, z Brzozosią i rotmistrzem dnie spędzali. Chociaż go w różne strony ciągnione, nie czuł potrzeby innego towarzystwa, nie śpieszył nowych zawierać związków, bo dziś starano się o nie, a wczoraj jeszcze odpychano je prawie. Jakże nie miał podejrzywać ludzi o próżność i chciwość?
Całem zajęciem jego było ukształcenie Frani, uczynienie jej taką, jaką mieć pragnął. Szczęściem ona była jedną z tych istot uprzywilejowanych, którym Bóg dał serce wielkie i umysł silny, pojęcie bystre i jakby przeczucie wszystkiego, co dobre, szlachetne i wzniosłe. Dla niej nauka była jakby czegoś śnionego, zapomnianego, łatwem przypomnieniem; a rzadko
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/298
Wygląd
Ta strona została skorygowana.