Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

byłoby go zubożyło doreszty, doznane w tych czasach straty i przeciwności tak silnie go dotknęły, że, gorączką miotany, o mało nie postradał życia.
Straszliwych symptomatów choroba rozwijała się z szybkością niesłychaną. Rozesłano po lekarzy; a hrabina u łoża chorego przyszła z francuskim romansem w ręku grać rolę rozpaczającej małżonki.
Cesia po odjeździe Farureja i Wacława, zatopiona w czarnych myślach, siedziała w krześle nieruchoma, jakby w nią piorun uderzył: najdziwaczniejsze obrazy, domysły, zamiary snuły się po młodej głowie. W pierwszej chwili nic nie powiedziała Wacławowi, szukała tylko jego wejrzenia, ale go spotkać nie mogła; później usiłowała się zbliżyć, widocznie od niej unikał. Teraz łza spłynęła z jej oczu, łza gorzka upokorzenia, przez którą już patrzała nadzieja świetniejszych losów. Tak rozpieszczone dziecię, gdy je lekka spotka przykrość, myśli o zabawkach, by się co najprędzej rozerwać, znieść jej nie umiejąc. Wypadek niespodziany dnia tego najżywiej obszedł Cesię; widziała dziś podobnem, co wczoraj wydawało jej się poczwarną śmiesznością: serce jej biło, odradzała się miłość; z drugiej strony uśmiechało się bogactwo, znaczenie, uśmiechał się los królowej wszechwładnej. Stała między dwojgiem szczęścia, nie umiejąc wybrać jeszcze, pochylając się sercem na stronę Wacława, głową ku bogatemu starcowi. A że żyła raczej głową niżeli sercem, bo uczucia jej brakło lub nierozwinione spało jeszcze w głębi piersi, łatwo wyrachować, kogo czekało zwycięstwo.
Hrabina po mężu cierpiała podobno najwięcej; jej wstręt do Wacława pomnożył się jeszcze i wzmógł, ale go ukryła starannie, jak wszystko, co czuła, taić była zwykła. Uśmiechem powitała krewnego, nie dała po sobie poznać boleści i otuliła się powagą i smutkiem.
Sylwan widocznie był tem mnóstwem po sobie następujących wypadków niepomyślnych przejęty głęboko i chmura smutku nad czołem jego zawisła;