Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słami zabierano się solemnizować. Kredytorowie, zdumieni, osłupieli: nie pojmowali, co się to dzieje; ale gdy klucz Słomnicki skonfiskowano, a to nie ustawało; gdy hrabia równie wesołą twarz zawsze ukazywał, prawił o spekulacjach, płacił, nie wypraszając się, i nietylko nie począł się oszczędzać, ale wspanialej jeszcze występował, powiedziano sobie, że musi mieć kapitały, że ma tajemne sumy na bankach. Ci nawet, co go najlepiej znali, jak Smoliński, zdumieni zuchwalstwem, niedowierzali oczom i zawahali się w przekonaniu o grożącem bankructwie.


Sylwan, cały zajęty swoją przyszłą zdobyczą, pośpieszył do Wulki i stawił się w terminie na rozmowę z Brzozosią, wcześnie przygotowany do datku, który sądził nieuchronnie potrzebnym dla pozyskania jej względów. Ale ostatnia rozmowa z Franią wielce zachwiała przekonaniem Brzozosi i dała jej do myślenia: przypuszczać poczęła, że wychowanica jej nie kochała hrabiego, a namawiać nie umiała. Cała nadzieja jej była w tem, że Frania się rozkocha, a hrabstwo i bogactwo przy młodości i ładnej twarzy muszą ją chwycić za serce.
Idąc do lasku, Brzozosia postanowiła sobie wybadać pilnie młodego hrabiego o dalsze jego zamiary, czyby się nie chciał zaraz ożenić? Nie pojmowała bowiem w prostocie niepokalanej ducha innej intrygi, tylko przyśpieszającą co najrychlej wiekuiste połączenie. I, gdy Sylwan śpieszył z myślą nakłonienia jej, aby mu pomogła do zawiązania tajemnych z Franią stosunków, ona poprostu i po staroświecku chciała go ożenić, choćby mimo woli ojca, byle tylko co najprędzej. Kabała dawała jej ufność, że zwycięży i że Frania będzie szczęśliwa.
Zeszli się prawie w tem samem miejscu, co wprzódy; a Brzozosia, cała drżąca, żeby jej kto nie zobaczył, zwłaszcza rotmistrz, którego się obawiała jak