Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szłego życia ze czcią i głową schyloną, jakbym witał konającego gladjatora; a myśląc, jak za lat kilkadziesiąt zniknie z ziemi wszystko dawne, serdeczny mnie żal przejmuje. Dworek szlachecki dzisiaj już być poczyna monumentem.
Jeszcze przed laty trzydziestu, więcej mieliśmy tych szarych, poważnych domostw o wysokich dachach, o pierzastych kominach, o szerokich sieniach, stojących jednym bokiem do cienistego ogrodu, drugim do ożywionego podwórza; więcej dworków z ganeczkiem o dwóch słupach rzeźbionych i ławach, o dwóch kominach, otoczonych gospodarskiemi budowlami i poważnie jak szlachcic-rolnik zdającemi się stać na straży wśród pracującej czeladki.
Do jednego to z takich staroświeckich, jeszcze nieprzetworzonych dworków zajeżdżał ostatnich dni skwarnego lipca.... roku, wózek jednokonny z wprzężoną w hołoble klaczą gniadą, spasłą i powolną. Brama, u której stały dwa drzewa rozłożyste i śpichlerz z galerją, otwarta była naoścież; wielki moręgowaty brytan powitał w niej przybywającego i, zakręciwszy ogonem, pobiegł za nim wesoło do ganku.
Na wózku sam jeden siedział w białym kitlu i konfederatce bardzo już niemłody człowiek, z siwym wąsem spuścistym, wygoloną głową i posępną twarzą, surową razem i łagodną, bo się na dawnych obliczach umiała nieraz godzić z dobrocią męska szorstkość i rubaszność marsowa. Stary sam się powoził; rzuciwszy klaczy lejce, zsiadł powoli z wózeczka, a posłuszna towarzyszka przejażdżki, stępo odszedłszy z wózkiem pod stajnię, zatrzymała się u wrót jej i, pewna, że sobie wywoła stajennego, zarżała. Stary, wyraźnie gospodarz domu, usiadł tymczasem w ganku, otarł pot z czoła opalonego, a nie widząc nikogo, spoglądał po dziedzińcu, azali się kto nie zjawi. Po chwilce ukazał się biegiem śpieszący parobczak, który zaraz ku stajni się skierował.
— Słuchajno, Hryćku, mosanie, — rzekł stary —