Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! nieszczęście! szepnął Roman do ucha sąsiadowi — już wpadliśmy na Polskę, c’est fini, nous allons avoir de la politique, a jutro pan Kapnist raport wystosuje...
— Ale co pan chcesz? gdzie się polacy zbiorą, dwa przedmioty są nieuniknione — Polska i kobiety...
Hr. Roman, który jako pruski obywatel, najmniej się mógł obawiać pana Kapnista, przez wzgląd na przyjaciół z zaboru moskiewskiego, postanowił przeciąć rozmowę heroicznie w sposób Aleksandra W., i wstał z kielichem w ręku... Jako jeden z gospodarzy, widocznie postanowił zaintonować zdrowie solenizanta.
Ale Tatko dojrzał ruchu i domyślił się intencij, uroczyście rękę podniósłszy, wstrzymał impet gospodarza.
— Najstarszy wiekiem, — najdawniejszy z przyjaciół pułkownika — rzekł, pozwolicie bym się odezwał za was... Siwy włos daje mi do tego prawo, — a czcigodny nasz pułkownik nie rozgniewa się, gdy zaprotestuję przeciwko zdrowiu jego, wnosząc natomiast inne...
W dzisiejszych czasach jest ono jedynem, które Polakom wznosić wolno... Tłumaczę się.
Po dziadach zostały nam tradycje.... zostały słowa niezrozumiałe, które pokoleniom oddano, aby z nich wielką myśl przez przodków rzuconą w nie, wydobyły. Gdybyśmy z przeszłości wyrazów czytać umieli ducha narodu!
Nie śmiejcie się, jeśli go szukać będę w pijanym