Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kochajmy się.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pora... znamionowała energję niezłomną... Czuć było patrząc że ten człowiek musiał mówić mało — cierpieć umiał, a milczeć i wierzył w to, że potęgą wewnętrzną człowiek góry dźwigać może. — Był zimny na pozór, ale też cały ogień zasypany popiołem tlał w jego wnętrzu... Beppo Nero siadł pomiędzy poznańczykiem z książką w kieszeni, pokrewnym sobie po duchu, a próżnem krzesłem, tak że teraz spotkała go ta cześć, iż koło niego usiadł Tatko.



W towarzystwie najciekawszem jest, gdy się ono splącze z niedobranych żywiołów, jak powinowate usposobienia oczyma się z sobą wiążą, i telegrafują sobie wejrzeniami. — Podobna gra odbywała się tutaj.... Hr. Roman mówił do bladej panny, jej siostra odzywała się do Beppa, Tatko oczyma porozumiewał się z pułkownikiem. — Ukrainiec, nieco dziki, przeglądał ludzi jak kopy na łanie, niewiedząc jeszcze pod której cieniem odpocznie. Prusak milczał i jadł jakby tylko świadkiem chciał być, lub czyhał na sprawozdanie w jakim dzienniku....
Najbardziej odosobniony a zatopiony w myślach był Staś Leliwa... patrzał w swój talerz i machinalnie pił wino z kielicha...
— Cóż ty tam dumasz wieszczu? zapytał Tatko, spojrzawszy nań z kolei — po staroświecku budzę cię, w jakim kolorze?...
— W czarnym, zawsze w czarnym, odparł podnosząc głowę Leliwa. —