Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogąc mu oddać wizyty, porucznik przynajmnie czekać na niego musiał, aby się wytłumaczyć.
Bielski przybył dopiero po obiedzie, w wyśmienitym humorze, z małemi podarkami na drogę. Wiózł też zapas nowin zwykły. Wiedział kto się w Warszawie narodził, umarł, ślubował i jacy dostojnicy na zamku byli przyjmowani i kto ostatniemi czasy zaszczycony został orderem Orła białego i św. Stanisława.
Pomiędzy udekorowanemi wymienił podkomorzy imć pana na Wielkich Mostach Mościskiego.
— Ale to, mości dobrodzieju — dodał, nie wiedząc o stosunkach porucznika — nieczysta historja tego na Wielkich Mostach Mościskiego, boby się on chyba na dziurawym moście pisać powinien. Posądzam go, że szlachectwem się szczyci podejrzanem i wszył się w cudzą skórę. A co to za buta! co za fumy! ho! ho! Zdaje się, że kędyś tu przechodzić musi droga z jego majętności Zabierza do owych Mostów, bo oto, niedalej jak wczoraj, ludzie mi mówili, ze w karczmie na gościńcu w Krzywdzie, spotkali jakiś oddział salw-gwardji tego pana, dosyć liczny, popasający czy nocujący. Co to, słyszę, za uzbrojenie i barwy od sajet! daj go katu!
Kalas i Bużeński spojrzeli po sobie.
— Gdzie ci ludzie popasali? — zapytał Kalas.
— W Krzywdzie, na gościńcu w lesie — rzekł podkomorzy — a pili słyszę na humor, a krzyczeli...
— I dużo ich było?
— Powiadali mi, że dobrze kilkunastu. Chłop w chłopa jak dęby.
Porucznik zdrową ręką wąsa kręcił. Śmiały mu się oczy.
Bielski, wysypawszy nowiny, wyściskawszy obu ichmościów, napiwszy się starego miodu dla konkokcji, odjechał wieczorem.
Zaledwie był za furtą, gdy Kalas przybiegł do porucznika.
— A co nie mówiłem? — zawołał.
— Ale ja się z tego niewymownie cieszę — odezwał się Bużeński. — Ilu nas będzie.
— Co ty myślisz? — przerwał Kalas.
— Co! oczywista rzecz, wprost na nich jechać. Z satysfakcją sie z nimi rozprawię. Po długim wypoczynku większego specjału niema, nad taką okazyjkę.
Kalas się zżymał cały.
— Ja na to nie pozwolę — rzekł. — Wiemy szczęściem, że czekają na nas pod Krzywdą, pominiemy ich łatwo, a