Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obok ks. Szymona, między starszyznę klasztorną liczył się o. Anioł.
Jako człowiek i zakonnik był bardzo uprzejmy, miły, wesoły i towarzyski; ale miał wadę jedną, którą mu w klasztorze wyrzucano, jako z powołaniem zakonnem niezupełnie zgodną...
O. Anioł nieustannie coś majstrował. Miał do tego pasję i dowodził przykładami z żywotów błogosławionych i świętobliwych reguły swej, że w tem nietylko grzechu niebyło, ale najzdrowsze przeciw wszelkim pokusom lekarstwo.
O. Anioł malował obrazki, dorabiał drewnianym posągom poutrącane części, reparował monstrancje, cerował kobierce, gotów był nawet klucze połamane dopiłowywać i w celi swej miał wszelkie możliwe przybory do tych wielorakich zatrudnień.
W najweselszym był humorze, gdy mu jakieś trudne przypadło zadanie, z którem mierzyć się było potrzeba.
— Nie święci garnki lepią! — było jego ulubioną zasadą.
Mały, okrągły, żwawy, brunet, z wielkiemi czarnemi oczyma, mocno wystającemi, o. Anioł miał naturę ciekawą i niespokojną, ale zadość uczynienia jej niechętnie szukał w książkach, daleko zaś ochotniej w pracy, która zarazem umysł i ręce zająć mogła.
Dokazywał też niemi prawdziwych cudów.
Miał klasztor z daru czyjegoś bardzo stary tryptyk z kości słoniowej, mocno przez czas uszkodzony. Wyprosił go sobie do celi i póty około niego dłubał, aż zupełnie w stylu dawnym dopełnił uszkodzone części, tak że ich od starych rozpoznać nie było można.
Tak samo obraz w bocznym ołtarzu, od wilgoci przybutwiały, nakleił i zrestaurował nader zręcznie i kunsztownie.
Na dzieła sztuki własnego pomysłu nie porywał się ks. Anioł, ale w naśladowaniu starych wzorów był mistrzem. Jedną kopję z Perugina, na desce umyślnie dobranej, odmalował i tak doprowadził do tonu oryginału, iż na żart kopję oddał właścicielowi, który dopiero się przekonał, iż była świeżą, gdy mu uradowany twórca ukazał stary obrazek i swój znaczek na nowym.
W klasztorze, choć podziwiano talent ks. Anioła i korzystano z niego, z pewnem politowaniem, jak na ludzką słabostkę zapatrywano się na te jego fantazje, które uszczęśliwiały mnicha.
O. Gabrjel, w równym wieku z Aniołem, odróżniał się