Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cyrulik, który nieraz wspólnie z doktorami przy rannych bywał, nakazał dietę i posuwał ją może do zbytku, karmiąc porucznika kleikiem owsianym i połówkami kurczęcia...
Bużeńskiemu — to było nie do zniesienia. Łajał Berka co wlazło, a ten obojętnie przyjmował wszystko, do rachunku zapisując obelgi.
Ks. Rafał w pierwszych dniach z wielką delikatnością napomknął o obowiązkach religijnych, o modlitwie, podziękowaniu Bogu za ocalenie.
— Ale daj mi, ojcze, pokój z tem — sucho odparł porucznik — ja jestem niedowiarek. Dawnom się przestał modlić i Pana Boga czczę w naturze całej...
— I nie czujesz pan potrzeby podniesienia się ku Stwórcy i Zbawicielowi duszą?... — rzekł spokojnie gwardjan.
Po swojemu porucznik rozśmiał się.
— Dusza moja w tem cielsku tak zagrzęzła, że jej z niego nie dobyć — odparł. — Zostawcie ją w tej zgniliźnie... Ze mnie pociechy mieć nie będziecie.
Te i tym podobne wybryki można sobie wyobrazić, jak biednych mnichów przerażały.
O. Serafin, który rzadko do chorego zaglądał i brzydził się nim, jak istotą nieczystą, otwarcie mówił:
— Panu Bogu podziękuję, gdy nasz klasztor od tego farmazona uwolni, a dalipan i celę po nim nanowo trzeba będzie benedyktować, bodaj nawet korytarz którym chodził. Dożyliśmy czasów okropnych, gdy bezbożność śmie jawnie na świat wychodzić i naigrawać się z tego, co najświętsze dla człowieka. Powietrze nam ten człowiek zakazi.
Obstawał o. Serafin, aby przynajmniej młodszych braciszków nie posyłano na usługi do chorego, bo ten miał sobie za największą przyjemność gorszyć ich i od życia zakonnego odwodzić.
Słowem ciężka to była dla klasztoru próba, przez miłosierdzie trzymać pod swym dachem tak zepsutego człowieka. Gwardjan wszakże chciał dopełnić obowiązku aż do ostatka i kielich ten dopić do dna.
Nie zgorszy nas, mój ojcze, bądźcie spokojni — pocieszał Serafina.
Wszelako nawet o. Rafał, czując ten ciężar, badał cyrulika, jak też prędko chory będzie mógł powstać i podróż przedsiębrać.
Żyd wcale nie czynił nadziei, ażeby to przed kilku miesiącami mogło nastąpić.