Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 238 —

piérwszego rzędu, co do charakteru, opinia publiczna aż do zbytku była pobłażającą i wyrozumiałą. Wedle powieści przyjętéj powszechnie, jéj odwiédziny u Roberta miały tylko na celu zaklęcie go, aby się wyrzekł wszelkich z nią stosunków. Zeznania artysty nie wiele wyjaśniły... Na Teofila rzucano gromy i potępiano go tak zawczasu, iż adwokat który miał bronić sprawy, zawahał się już był czy mu niewypadnie przypuścić dla obrony chwilowego obłąkania.
Jakkolwiek rodzina Wudtke, Berensowie, skoligaceni z nimi mogli miéć znaczne wpływy w Berlinie, trudno było rachować na nie w sprawie tego rodzaju... Spodziéwano się wyroku dosyć surowego.



Od chwili przeczytania téj nieszczęsnéj wiadomości w gazecie, stan Klary niepokoił jéj rodzinę. Fenomenem niezwyczajnym i wcale niespodzianym wypadek ten zamiast w niéj obudzić wstręt i rozerwać ostatek węzłów, ścieśnił je tylko. Całą duszą zdawała się znowu przywiązywać do nieszczęśliwego... W piérwszych dniach z omdlenia i wzruszenia przeszła w lekką gorączkę, przeleżała, wstała potém, ale w stanie rozdrażnienia, niepokoju, płacząc chodziła po pokoju, zamyślona, nie dając się niczém rozerwać, niczém ukoić w żalu. Widać było że chciała wyrobić na sobie zwycięztwo, ale napróżno.