Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kamienica w Długim Rynku.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 107 —

stawiających sobą istotnie dwa różne światy, że Paparona wieśniak wedle starych pojęć swych nierozumiał pracy w życiu i dorabianiu się gdy pewien kres osiągnięty został. Jakub po niemiecku widział w milionach nawet tylko drogę do nabycia nowych i narzędzie do łatwiejszego pochodu, daléj a daléj.
Wieśniak marzył o używaniu, mieszczanin o zdobywaniu.
Ktokolwiek głębiéj zastanowił się nad obyczajami naszemi, ten przyzna iż pojęcie takie życzeń wpłynęło u nas poważnie na wyrobienie się społeczeństwa o jego losy.
Wszystkie rodziny które pracę zrozumiały jako obowiązek wiekuisty, nieustający, sine qua non swojego istnienia, przetrwały najgorsze losy i utrzymać się potrafiły, — ogół który odrzucał pracę natychmiast gdy koniecznością chleba powszedniego nie była, musiał powoli sam się strawić i pożréć. W historyi rodzin i całéj może jednéj klasy społeczności naszéj, jest to bijąco widoczném. Do fałszywych a zgubnych pojęć należało i to jeszcze, że ze wzrostem jakimkolwiek majętności, podwyższano natychmiast życia skalę i użycia, jakby im co najpilniéj było zdobyte skonsumować... Często bardzo (najczęściéj nawet) ten rozrost pragnień żywszy był niż wzrost fortun, tak że w danym czasie musiały one upadać lub chylić się do upadku.