Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieskończona jest rozmaitość jednostek ludzkich.
Ktoby się mógł spodziewać po zaniedbanej dziewczyninie, z sercem ściśniętem, z głową zamkniętą, że się z niej szybko cudownie wcale ciekawa istota wyrobi pod prądem trochę pomyślniejszych warunków? Miała tylko jako oręż jednę siłę woli dość energiczną, która może z poczucia organizmu, zahartowanego ostrem życiem, wypływała.
U Franaszków już, nanowo uciskana w inny sposób, myślała właśnie, jak się od nich wydobędzie, gdy trafiło się, cośmy opowiedzieli w Saskim Ogrodzie.
Wistocie wypadek to był cudowny, a przynajmniej tak rzadki, iż seciny lat na podobny trafunek czekać potrzeba.
Aby go sobie lepiej wytłómaczyć, trzeba było bliżej znać tego biednego barona Rauna.
Dobry, łagodny, ufający ludziom, nieumiejący nigdy w złość ich uwierzyć, przebaczający nawet tym, co go postokroć zdradzali, baron padł ofiarą swych cnót i przymiotów, czyniących go niedołężnym. Odzierano go z majątku, rodzina obchodziła się z nim nielitościwie, wreszcie sam los, który czasem jest szatańsko złośliwy, naprzód mu wydarł wiarę w tych, których on kochał, potem wszystkich tych, do których czuł przywiązanie,