Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdunowa z wolnej ręki, aby cokolwiek dla biednej matki ocalić, która chciała się przenieść do miasteczka. O wydaniu za mąż panienki mowy już nie było.
Innych także znajomych i przyjaciół losy, oile były p. Leonowi znane, w niewielu zarysach odmalował gość słuchającej z natężoną uwagą Justce. Lecz, jakkolwiek zdawało się to niewiele zabierać czasu, ani się spostrzegł, gdy dnia znaczna część upłynęła, a pracownice pani Jadwigi nie mogły się wydziwić temu, iż tak długo z tym nieznajomym przesiadywała.
Wstał wreszcie Leon, spójrzawszy na zegarek, a gospodyni, podając mu rękę, szepnęła, iż zaklina go i prosi, aby o niej ani mówił, ani pisał i donosił.
— Co pocznę, sama nie wiem jeszcze — dodała — ale nie życzyłabym sobie rozgłosu; muszę się namyśleć.
— Pozwolisz mi pani się odwiedzić jeszcze? — zapytał Leon.
Justka się zlekka zarumieniła.
— Z tym warunkiem, ażebyś pan do mnie przybył jak do modystki.... nic więcej. Przyniosłeś mi pan niepokój do mojego cichego zakątka.
— Nie ja! znowu los tylko — odparł Leon — przyjechałem po stroik na głowę.
Rozśmiał się z jakąś goryczą. Mimowolnie na