Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go nie miała użyć na jaki warsztat, zakład, skład co chcecie.
— I pani z tym ideałem w duszy! — zawołał Zygmunt.
— Doskonale mogę być szwaczką! — rozśmiała się Justyna. — Nie godzę się z tymi, którzy nie umieją prozaicznej pracy dla chleba pogodzić z miłością poezyi. Mnie się zdaje, że ta proza godzi się doskonale z ideałem i nie pozwala, ażeby człowiek nie stał się istotą bezsilną i nieszczęśliwą.
W pracy takiej jest przeciwwaga potrzebna i zdrowa.
Nie chciano słuchać jej rozumowania; zahuczała ją Jolanta, połajał p. Zygmunt: zamilkła, lecz widać było, że jej nie przekonano.
— Co do mnie — odezwała się Jolanta — zapowiadam, że temu niedorzecznemu projektowi, kaprysowi raczej, całą siłą mojego wpływu opierać się będę. Pięknie-bym wyszła, żebym po hrabiankach i księżniczkach, którem wychowywała, miała się chlubić wychowanką modniarką!
— Ale toby była profanacya ducha! — wołał Zygmunt, to nie będzie, to być nie może.
Justyna milczała.
Następnych dni, niespokojny, Zygmunt, czując, że nie była przekonaną i że ta myśl pracy bardzo trywialnej, powszedniej, tkwiła w niej, sam o tem