Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyprawiła, wcale nie były na pierwszym planie. Leon czuł, że w zupełnie ubogiej kochać-by się musiał, taką dla niego miała ponętę. On sam pod jej wpływem widział się wyszlachetnionym.
Aureli żartował z niego, że... zaszłapał, jak się wyrażał, na co Leon nie odpowiadał nawet.
Do towarzystwa, o którem mówiliśmy, zima znaczny, nowy kontyngens przyniosła. Salon barona był przepełniony, a piękna Justka miała tylko trudność wyboru wśród świetnego orszaku, jaki ją otaczał. Nikt jednak z tych wielbicieli nie ośmielił się dotąd wystąpić tak wyraziście i dobitnie, ażeby innych odstręczył. Justka szczególniej trzymać umiała ich na wodzy, w pewnem oddaleniu, którego bliższa znajomość nie zmniejszała.
Tym, którzy się odważali na dwuznaczne uczuć swych wypowiadanie, dawała odpowiedzi wcale nie zachęcające.
Baron, który jej zostawił zupełną swobodę, będąc pewien, iż jej nie nadużyje, sam nie uczynił żadnego wyboru, nie okazał nikomu, iż by go sobie życzył, ani Justki nie chciał żadną pokierować skazówką.
Jednakże miał od roku już w sercu życzenie; z którem się taił.
Rok upływał właśnie, gdy jeden ze starych partnerów wista barona, przyprowadził raz z sobą