Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.

Staszuk przez sień przeprowadził milcząc gościa do drzwi przeciwnych tym, któremi się wchodziło do mieszkania pana Krzysztofa, otworzył je i znaleźli się w niewielkiej izbie, wpośród której stał stolik na dwie osoby nakryty, i dwa przy nim proste stołki. Z boku, na mniejszym stoliczku, były ułożone talerze i naczynia wcale niepoczesne, poszczerbione, ale stare.
Sługa snać wystąpić pragnął, gdyż gruby obrus był świeżuteńki i składy na nim od leżenia bardzo znaczne, prosta karafka bez korka zawierała wodę, mała szklanka, widelec i nóż żelazny, srebrna od zużycia zcieniała łyżka, solniczka szklanna, lichtarz mosiężny ze świecą, kawałek chleba razowego, polewane talerze wiejskie, całą stanowiły zastawę.
Przed jednem z dwóch nakryć w misce widać było jakąś polewkę i chochlę blaszaną szarą. Milcząc siadł pan Paweł podpierając się na ręku. Staszuk popatrzał nań.
— Mogę służyć krupniczkiem, czy kieliszkiem wódki przed nim? — odezwał się. — Wódka prosta, ale