Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nuż tedy robić porządek, sprzedawać, wypuszczać arendy, pieniądze ciągnąć i swój rząd stanowić. Ja tylko prosiłem, żeby mnie przy dworze zostawili: ale na co im był dwór, kiedy tu mieszkać nie mieli. Kazali mi iść na wieś do chaty; nie było dokąd, a że pan nieboszczyk nie rozporządził niczém: niewiele brakło, żebym znów pastuchem nie został na miejscu starego Hryndy. Tyle mieli łaski nademną, że gdy się przekonali jak im wszystko oddałem w całości, pozwolili mi resztę życia swobodnie tu przepędzić. Chaty żadnéj nie było wolnéj, krewnych nie miałem. Widzicie tam starą rozwaloną karczmę nad bindugą, podle dębów za mogiłą? Otóżto tam dali mi kąt i ogródek za roczny czynsz trzy rublowy. Tu już lat dwadzieścia i kilka mieszkam i Pana Boga chwalę: co dzień pójdę do dworu, pomyślę, popłaczę i nazad do mojéj dziury.
— Tak sam jeden?
— Jak widzicie. Mojato już dola nie mieć nikogo i umierać samemu! Od czasu jak pan umarł, anim się ja do żadnego człowieka, ani