Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staruszek ruszył ramionami.
— Ja tu widzę, — rzekł — że ty mnie nie posłuchasz, bo ci się już na flis zachciało, a młodemu jak co w głowie zaświta, nie przekona go nikt, chyba biéda.... No, Bóg z tobą, a ja taki powiem swoje....
Rozśmiał się młody.
— A niechżeno ja powiem wam wprzódy co myślę — przerwał — to potém nastawię ucha na to, co mi mówić chcecie. Naprzód to taki młodemu świata zobaczyć nie zawadzi: — nietyle go co w oknie; powtóre juściż mnie tu swobodniéj z żydem, który zawsze potrochu się boi, choć sam nie wié czego, niż tam z panem i ekonomem; a naostatek i grosz się na podatek zarobi.
— Wszystko to prawda — zawołał stary — i jeszczeby się co dodać znalazło, ale starym oczom inaczéj się widzi: człowiek w téj wędrówce i od chaty i od regularnéj roboty odwyknie, mandrowanie, taj włóczęga zasmakują, a nie ma gorszéj rzeczy, jak swoje gniazdo sobie obrzydzić. Do domu powróci-