Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się życie: powietrze miało tę woń wiosenną wilgotnéj ziemi, pączków, trawy, wody, tak miłą i upajającą, która tajemniczą ma własność przypominania nam lat młodych; wody szemrały zwycięzko połamawszy nietylko lody, ale groble i zasieki, niosąc co gdzie na drodze pochwytały i rozrzucając na brzegi; las choć szumiał suchemi jeszcze gałęziami, ale już inaczéj, innym językiem niż w zimie.
Nad rzeką ludzie ruszali się także po zimowym spoczynku, biorąc się do handlu i pracy: wiązano drzewo w gąski, przyrządzano pasy, gromadzono rozpierzchłe bale, gotowano się do żeglugi, a świeżo zbudowana skarbówka oporządzała się właśnie, aby za chwilę wypłynąć z komendantem téj wyprawy. Tak zwana skarbówka jestto na mocno związanéj tratwie, często zgrabnie i schludnie zbudowany domeczek z tarcic, w którym na czas żeglugi mieści się gospodarz i wódz, kassa, policya, rachunki, spiżarnia, wódka w kufach i piekarnia dostarczająca chleba dla czeladzi. Nie wiem jak tam skarbówka do Gdańska przychodzi, może okop-