Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem: szczęka czy ząb. Poczęło się od jednego pruchniawego zęba, a teraz poszło po twarzy i głowie, że cała rwie i swędzi.
— A nie probowaliście choć przykrego, ale skutecznego lekarstwa: wykurzyć lulkę mchu dębowego?
— Ot, nie.
— Tylko ten mech potrzeba umiéć wybierać — rzekł Jermoła — a jest u was dębina?
Pełne podwórko.
Jermoła zaraz się ruszył szukać, znalazł łatwo przygarść porostu, osuszył, oczyścił z wiórek kory i lulkę nałożył biédnemu Sydorowi. Zapalono ją: smród przykry rozszedł się po izbie, aż Naścia kichać zaczęła; ale czy skutkiem tego lekarstwa, czy innego usposobienia, ulżyło zaraz mężowi i nie mogli się staremu oddziękować. Gęba tylko mu puchnąć zaczęła, ale choroba się przesiliła.
— Już niech sobie puchnie — rzekł Sydor — aby nie bolało, bom myślał się na ścianę drapać.
Tym mchem zyskał sobie przyjaciela Jermoła: dano mu okienko, przygarść trzasek do