Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lub dodaje ciepła gdzie go aż nadto. Bądź co bądź, to pewna, że u nas często jéjmość swego obowiązku nie pełni; nie zawadziłoby jéj więc przypomniéć, że może w końcu stracić miejsce jak urzędnik nie pełniący służby lub obywatel po kilkakroć nie stawający na wybory, który się sam ipso facto od wotowania odsądza.
Nieznośnieśmy się rozgadali, nie prawdaż? A wiecie kochani czytelnicy (jeźli kochani) czego to jest skutkiem? — Nie starości jeszcze, nie chęci powiększenia tomu, ale posłuszeństwa krytyce, która poprawiać każe i poprawiać bez końca. Ile razy przepisuje się rękopism na nowo, zawsze się coś doda; a że oto raz trzeci, chwała Bogu! tę powiastkę przechodzę, narosło w niéj przypisków bez końca. Już teraz powracam do wiosny, a od niéj, da Bóg doczekać, jakoś się powoli dobijemy do celu téj fantastycznéj podróży.
Są tedy szczęśliwe i u nas lata, kiedy wiosna zbierze się przyjść w porze, jeźli nie na zawołanie kalendarza Berdyczowskiego, to na