Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego gospodarstwa; Horpyna już gdzieś we wsi była ekonomową o mil parę, i zacząwszy nosić szlafroczki i chustki na głowie, a nareszcie czepeczki i kapelusze, niebardzo się do matki przyznawała, chcąc trochę za szlachciankę uchodzić. Rzadko już przyjeżdżała do Popielni i to zawsze tylko z jakąś potrzebą; ale stara Harasynicha błogosławiła chwile ciężkie, gotową będąc do datku, byle się przez dni kilka córką i wnuczętami pocieszyć. Gdy się przyszło rozstawać, a nigdy jéj nawet dziecka zostawić nie chciano, kozaczycha upłakała się: siedziała potém dni kilka milcząca u pieca łzy łykając, ale i w tém dogadzając córce, wstydu jéj sobą robić nie chciała i nie jeździła do niéj. Ten stan ciągłego pragnienia i samotności zrobił kozaczychę smutniejszą niż dawniéj była: jedyną dla niéj pociechą stał się Jermoła, z którym o Horpynie mówić mogła, poskarżyć się i poboleć: on nawzajem naradzał się z nią o Radionku i bez niéj nie wziął się do niczego ważniejszego. Teraz téż, gdy się począł polewą zajmować, zaraz z nią do staréj przyjaciółki po-