ofiarował, a warsztat i kopanie, i cegła, i przyrządy kosztowały także. Izba okazała się zamałą, drugą więc, obok potrzeba było wyłatać i oporządzić: czasu straciło się dużo, grosz zapaśny wprędce się wyszastał.
Nim cokolwiek przyszło z tego korzyści, trzeba się było zadłużyć po uszy. Przychodziło wprawdzie na myśl staremu ruszyć owo złoto Radionka, schowane skrzętnie, ale miał wstręt od tego; a obawiał się nie bez przyczyny, żeby pokazanie się dukata nie obudziło niepotrzebnych domysłów i nie spowodowało jakiego prześladowania.
Stara kozaczycha choć skrobiąc się i kiwając głową, ale że lubiła malca i Jermołę, potrosze rozwiązywała węzełki i podsycała go ciągle: im większy jednak był wydatek, tém więcéj obawiała się, żeby całéj téj garncarki licho nie wzięło, i wyrzucała sobie, że do niéj namawiała w początku.
Prokop, którego rotmistrz zawołał do dworu i surowe dał mu napomnienie, żeby się zajął
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/175
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.