Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wielka, na któréj cierpliwe wytrwanie serce się chyba zdobyć może. Stękał Jermoła, ale raz sobie postanowiwszy dokonał nauki czytania. Szczęściem wzrok jeszcze miał dobry i gładzéj to poszło, niżeli się spodziewał diak, który za tę sztukę wziął półsetek płótna, dawno w kufrze chowany (i to piętnastkę), a w datku rubla karbowanego.
Z niańczeniem chłopca tak się już znał stary, jakby kilkoro dzieci wychował. Kołyska stała przy łóżku jego, obok tuż w kątku sypiała koza; byle się odezwała dziecina, ojciec był na nogach i zaraz poradził coś małemu niebożątku. Sypiał téż niewiele, ale snu nie tak bardzo potrzebował; we dnie wziąwszy na ręce Radionka to nad rzekę chodził, to pod dęby, to w las lub na pole, albo na progu z nim zasiadał. Widok ten zrazu śmieszny dla wielu póki był niezwykły, stał się potém dla całéj wioski miłym i zajmującym: uśmiechano się sierocie, dziwowano wytrwałości przybranego ojca, czasem w niedzielę jak na zabawę przychodzili ludzie do staréj karczmy, napatrzéć się na podrzutka i po-