Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

68
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

uśmiechając się do niego: — póki ojciec miał tylko Zarubińce, nikt nie myślał o mnie; teraz, gdy posłyszeli, że ta biedna Lola może tam mieć coś więcéj, choć to cudze, choć ona tego nigdy nie weźmie i nie tknie, już ich przyjeżdżało trzech, co mi zaraz od pierwszego wejrzenia takie rzeczy prawili!
Juraś uśmiechnął się smutnie.
— I przyjdzie — rzekł — jakiś czwarty, który ci to powie tak, że trafi do serca.
— A! nie! nie! nie! Najprzód ty nie wiesz jeszcze, że ja postanowiłam nigdy nie iść za mąż, dla mamy: mamie byłoby bardzo smutno. Powtóre, ot tak, nie wiem czemu, ale mi wszyscy po tobie śmiesznymi się wydają.
— A! mój Boże! jakże ty mnie zawstydzasz! Ja taki nieokrzesany, prosty, niezgrabny...
— No! ja tam nie wiem, ale ty także wydajesz mi się jakimś ideałem mężczyzny, z siłą, z charakterem, z mocą duszy... gdy tamci, jakby kto ich z pajęczyny utkał, lub z pianki ukleił.
— A ten Emil?
— A! Emil... ja ci już nie powiem: uchodzi on tu za bardzo ładnego chłopca, ale jest tak ładny jak lalka drewniana, i zdaje się, że chodząc stłuc się boi, a mówi jak nakręcona do mówienia machinka. Ty już wiesz, jakem ja niecierpliwa, gorączka: jakże mi się może taki porcelanowy Emilek podobać?
— A drugi? a trzeci? zapytał Juraś.
— A drugi? Drugi to znów taki poważny, że tylko z papą mówi o polityce, zawsze seryo. Straszny, musi być bardzo rozumny, bom ja go nic a nic zrozumieć nie mogła. Ciągle wielkiemi tylko rzucał słowami...
— Trudna jesteś, siostrzyczko... A trzeci?